
Sernik baskijski. No właśnie. Pierwsze wzmianki o „słodkościach” pieczonych na bazie sera, pochodzą ze starożytnej Grecji. Wtedy robione były z sera koziego. Wszystko się zmieniło i rzadko kiedy spotyka się je w wersji wytrawnej. Próbowaliśmy z suszonymi pomidorami. Był całkiem, całkiem. Z wersji słodkiej tak naprawdę, to chyba bardziej smakuje (zdania są podzielone) wersja z bakaliami, która z baskijskiej, za przyczyną tych właśnie dodatków zmienia się w polską. To jaki piec?! Kompromis osiągnęliśmy dopiero po umowie: raz taki, raz taki. Z pistacjami, Pani Elizo, też jest w planach:). W każdym razie…
…ser garwoliński własnoręcznie mielony 3 razy, do tego mieszanina żółtek i cukru, piana z białek i do pieca:) 1,5 godziny…

Ktoś by powiedział, prościzna. Niby tak. Mascarpone, biszkopty, kakao, kawa, słoiczek, łyżeczka. Wszystko na stole i co? Jak? Z czym?
Jak powiedziała Pani Sabina, „…w kuchni i życiu jest tak, że drobiazgi są najważniejsze. Wiesz…. zrzucisz biszkopt z nieodpowiedniej wysokości i po nim…” Nam z pomocą przyszła szkoła gastronomiczna z Mediolanu. I znów widzieliśmy uśmiech na Waszych ustach:))). I to jest dla nas najważniejsze!!!
Te z niebieskimi nakrętkami-klasyczne , a szarlotka obok. Mamy w zanadrzu jeszcze kilka wariacji. Na przykład z wiórkami kokosowymi:) i pistacjami:)


Pistacje, których używamy, pochodzą z rejonu Salonik.I rzeczywiście są to te najlepsze dostępne u nas, jak zapewniał nasz dostawca oliwek. To już wiecie Państwo, że oprócz oliwek też pistacje u nas są greckie. A potrzebujemy jednych i drugich sporo. Pistacji do tiramisu, tartaletek i ostatnio do tzw. pistacjanek. To coś takiego jak cynamonki, lecz z pistacjami. Pychota, jeśli ktoś lubi i może jeść pistacje. Wczorajszy wypiek pistacjanek przez Natalię rozszedł się w godzinę:)